Forum COUNTRYMUSIC.PL Strona Główna
Home - FAQ - Szukaj - Użytkownicy - Grupy - Galerie - Rejestracja - Profil - Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości - Zaloguj
Kowboju, do dzieła

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum COUNTRYMUSIC.PL Strona Główna -> Humor
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Sob 15:59, 07 Kwi 2007    Temat postu: Kowboju, do dzieła

Kowboju, do dzieła!

Dedykacja dla niektórych polityków

There never was a horse that couldn’t be rode;
there never was a man that couldn’t be throwed.

(Nie istniał jeszcze taki koń, którego nie można by ujeździć;
nie było takiego jeźdźca, którego nie można by wysadzić z siodła).

Ze zbioru Don’t squat with yer spours on! A cowboy’s guide to life by Texas Bix Bender

Kto tu oszukuje?

Kilku kowbojów gra w saloonie w pokera. Jim wygrywa sporą sumę, kładąc na stole cztery asy. W tym momencie Joe zrywa się z miejsca i z całej siły wali go pięścią w twarz. Jim pada nieprzytomny. Joe wraca do gry, masując pięść.
– Każdego, kto będzie próbował oszukiwać, spotka to samo! – cedzi przez zęby.
– Skąd wiedziałeś, że Jim oszukuje? – pytają zaskoczeni pozostali.
– Dobrze wiem, gdzie powinny być cztery asy. Przecież to JA rozdawałem karty!

Nieuczciwy bandyta

W miasteczku Cashville schwytano na gorącym uczynku bandę Wściekłego Boba. Po krótkim śledztwie wszyscy stanęli przed obliczem sądu. Sądził znany ze skrupulatności John Evans. Pierwsze pytanie skierował do przywódcy bandy:
– O ile dobrze pamiętam, twoja banda liczyła 5 osób. Jest was tu na sali czterech. A gdzie jest piąty?
– Panie sędzio! Wyrzuciłem go z bandy już prawie pół roku temu, bo był człowiekiem bardzo nieuczciwym.

Barwy wojenne

Mały Piotruś, który lubi oglądać westerny, pyta tatę:
– Dlaczego Indianie malują sobie twarze?
– Żeby wyglądać groźnie, kiedy wchodzą na wojenną ścieżkę.
– Tato, to musimy bardzo uważać, bo mama już od godziny maluje się przed lustrem.

*

Pewnego dnia na głównej ulicy miasteczka na Dzikim Zachodzie stary kowboj okładał z całych sił swojego syna batem. Widać było, że gotów jest zakatować go na śmierć. Kilku mieszkańców próbowało uspokoić starca. W końcu młodzieniec wyrwał się oprawcy i uciekł. Ktoś spytał:
– Bill, co zrobił twój syn? Ukradł konia czy obrabował bank?
– Nie, to nie to.
– To za co go tak strasznie pobiłeś?
– Bo nie umie grać w pokera.
– To chyba dobrze?
– Zwariowaliście?! On nie umie grać a gra!

*

W miasteczku na Dzikim Zachodzie odbywa się sąd notorycznego koniokrada. Sędzia usiłuje ustalić, dlaczego oskarżony, zamiast prowadzić uczciwy tryb życia, poszedł drogą występku. Podsądny nawet przez chwilę nie wahał się z udzieleniem odpowiedzi:
– Panie sędzio, ja po prostu chciałem żyć wiecznie.
– Nie rozumiem – sędzia nie krył zdziwienia. – Wytłumacz, co to znaczy, że chciałeś żyć wiecznie? Koniokradów w tym kraju wiesza się. No więc?
– Panie sędzio. Kiedy byłem dzieckiem, lubiłem chodzić na cmentarze i podziwiać nagrobki. Interesowało mnie, kim był człowiek, który pod każdym z nich spoczywał. Przysięgam przed majestatem sprawiedliwości, że nie spotkałem żadnego grobu koniokrada, złodzieja, czy też szulera...

*

Podczas kolonizacji Dzikiego Zachodu budowano tysiące mil linii kolejowych. Zapotrzebowanie na podkłady kolejowe było więc bardzo duże. Firmy budujące kolej stale ogłaszały w gazetach, że kupią każdą ilość podkładów. Pewnego dnia zjawił się w biurze jednej z kompanii kolejowych pewien elegancko wyglądający mężczyzna, jak się okazało burmistrz jednego z pobliskich miasteczek, zasiedlonego głównie przez ludność pochodzenia francuskiego. Łamaną angielszczyzną oświadczył zdumionym urzędnikom:
– Po co macie płacić za sleepers. Mogę wam za darmo oddać całą radę miasta.
W języku angielskim podkłady kolejowe nazywają się tak samo jak ludzie, pogrążeni we śnie: sleepers.

Pożytek z motoryzacji

– Jakie pożytki przyniósł rozwój motoryzacji?
– Zdecydowanie zmalała liczba koniokradów.

Gdzie był as?

Dwóch kowbojów gra w karty. Nagle jeden z nich z oburzeniem w głosie krzyczy:
– Nie lubię, gdy ktoś oszukuje. Widziałem, jak wyciągasz asa z kieszeni!
– Tak było – odpowiada ze spokojem drugi. – Ale to była twoja kieszeń.

Przyczyna śmierci

Do Dogstown przyjeżdża zmęczony długą podróżą kowboj. Miasteczko sprawia wrażenie wyludnionego. Tylko na ławeczce przed saloonem siedzi bezzębny staruszek i pali fajeczkę. Kowboj zatrzymuje się przed nim i pyta:
– Gdzie są wszyscy mieszkańcy?
– Na cmentarzu – odpowiedział staruszek.
– Co się stało? Napadła na miasto jakaś banda? Wszystkich zabito?
– Oni żyją. Poszli na pogrzeb szeryfa.
– A co mu się stało?
– Umarł z ciekawości.
– Dosłownie???
– Tak. Zadawał zbyt wiele niewygodnych pytań.

Trzeba sobie jakoś radzić

Małe miasteczko na Dzikim Zachodzie. Do sklepu wchodzi biedny farmer i prosi o 200 kulek na mole. Zdziwiony sprzedawca pyta:
– John, po co ci tyle tych kulek? Przecież wczoraj kupiłeś 100, dziś dwa razy tyle...
– Ty myślisz, że łatwo trafić taką kulką w malutkiego mola?

*

O świcie do lekarza w miasteczku przychodzi zakrwawiony farmer. Doktor opatruje mu rany, ale z ciekawości pyta:
– Kojoty cię pokąsały, czy co?
– Nie, to był mój własny pies!
– Wściekł się?
– Skądże! Wczoraj wieczorem wróciłem na farmę trzeźwy i nie poznał mnie.

Skąpiec

Pewien farmer postanowił zbudować zagrodę dla koni. Do pracy tej są jednak konieczne pewne narzędzia, wysłał więc syna do sąsiada, aby ten pożyczył mu piłę i siekierę. Chłopak wrócił po kilku godzinach zrozpaczony:
– Tato, pan Brown nie chciał pożyczyć narzędzi!
– Popatrz, jaki sknera. Idź do stajni i przynieś nasze.

Pożyczka

Na prowincjonalnej stacyjce wysiedli z pociągu dwaj kowboje. Ron niósł ciężkie siodło, Chat poza winchesterem nie miał żadnego bagażu. Do miasteczka było ponad 2 mile. Kowboje rozejrzeli się, ale w pobliżu nie było żadnego wozu, ani nawet konia, którego można by wypożyczyć. Było tuż po południu i z nieba lał się żar. Kowbojów czekała godzina ciężkiej drogi. Przeklinając swój los, ruszyli przed siebie. Nagle Ron zatrzymał się, otarł pot z czoła, podrapał za uchem i zwrócił się do swojego towarzysza:
– Chat, mam do ciebie prośbę. Pożycz mi na kilka dni 100 dolarów.
– A jaką mam gwarancję, że mi zwrócisz? – Chat znany był z pragmatyzmu.
– Dam ci w zastaw to piękne siodło. Warte jest co najmniej ćwierć tysiąca dolarów. Zobacz, prawie całkiem nowe i z jak świetnie wyprawionej skóry je zrobiono.
– O.K. biorę siodło, masz tu 100 dolarów. Ale musisz mi oddać je najpóźniej w niedzielę. Inaczej – siodło będzie moje.
– Zgoda.
Chat wiedział, że Ron nie lubi zwracać długów, a często po prostu nie ma pieniędzy, aby wywiązać się ze zobowiązań, dlatego ucieszył się, że tanim kosztem zdobył całkiem przyzwoite siodło. Wręczył przyjacielowi dwa banknoty pięćdziesięciodolarowe, załadował siodło na plecy i obaj powędrowali ku miasteczku.
Po ponad godzinie upiornej wędrówki weszli do saloonu aby czym prędzej ugasić pragnienie. Wypili po kuflu zimnego piwa i zamówili następne. Nagle Ron podrapał się za uchem, wyciągnął otrzymane od Chata pieniądze i kładąc je na stoliku, powiedział:
– Wiesz, co. Nie będziesz musiał martwić się, że ci nie oddam pieniędzy. Oddam ci je teraz, a ty zwróć mi siodło.


Słaba pamięć

Do saloonu w małym miasteczku na Dzikim Zachodzie przychodzi młody kowboj. Widać, że poprzednia noc odcisnęła na jego wyglądzie spore piętno. Kowboj niepewnym krokiem podchodzi do barmana i pyta:
– Fred, powiedz mi, czy ja tu piłem wczoraj wieczorem?
– Nie pamiętasz? Piłeś za trzech i stawiałeś innym!
– A ile przepuściłem?
– Chyba ze 100 dolarów.
– Oh, kamień z serca mi spadł. Już myślałem że zgubiłem gdzieś te pieniądze.

*

Pewnego dnia stary farmer, który znany był z zamiłowania do whiskey, przyszedł do saloonu z miarką i zaczął skrupulatnie mierzyć drzwi. Zaciekawiony barman przez chwilę obserwował go w milczeniu. W końcu nie wytrzymał i zapytał:
– Co robisz, Jimmy?
– Wszyscy mówią, że zostawiłem u ciebie w saloonie cały majątek. Tylko, jakim cudem przez tak wąskie drzwi mogło przejść całe rancho i na dodatek 2000 krów???

*

John solidnie oberwał w strzelaninie przed salonem. Nieprzytomny długo leżał na ulicy. W końcu oprzytomniał w jakimś pokoju i zobaczył pochylającego się nad nim sympatycznego, brodatego starca, który wyglądał na lekarza. Resztkami sił zapytał go:
– Źle ze mną, prawda? Wyjdę z tego?
– Nie znam się na tym – odpowiedział starzec. – Nie jestem doktorem, tylko Świętym Piotrem.

*

– Słyszałem Joe, że wczoraj przegrałeś w karty? Co się stało?
– Prześladował mnie pech.
– Nie szła ci karta?
– To nie to. Najpierw zapomniałem zabrać ze sobą kolta, a potem ktoś mi ukradł nóż. To jak miałem wygrać?

*

Pewien młody poszukiwacz złota mimo długotrwałych poszukiwań nie zdobył fortuny. Zdesperowany zbudował w końcu nad Jukonem z daleka od siedzib ludzkich niewielką chatkę i przetrwał w niej srogą zimę. Na wiosnę ruszyły lody. Młodzieniec stanął przed chatą, zastanawiając się, co robić dalej. Nagle na krze dojrzał rozpaczliwie wymachującą rękami kobietę. Obok niej leżały jakieś resztki wozu, czy też sań, wśród nich stała całkiem spora beczułka. Widać podczas przeprawy lód pękł i niewiasta cudem ocalała z resztkami dobytku. Młody człowiek nie namyślając się skoczył do lodowatej wody i z narażeniem życia przyciągnął krę do brzegu. Kobieta ochoczo skorzystała z gościny i gdy już doszła do siebie, zaczęła grzeczną rozmowę:
– Długo już mieszkasz na tym odludziu?
– Całą zimę. Już chyba pół roku.
– I tak całkiem samotnie?
– Tak.
– To teraz będziesz miał to, o czym marzyłeś podczas długich zimowych nocy...
– O Boże! To w tej beczce jest whiskey?

*

Napis nad barem w jednym z saloonów na Dzikim Zachodzie:
„ Nie strzelajcie do barmana. Kto wam poda whiskey po jego śmierci?”

„Kochany” szeryf

W miasteczku Parkway organa sprawiedliwości reprezentował nie lubiany przez nikogo szeryf. Ludzie buntowali się przeciw niemu, ale że ów stróż prawa dobrze władał bronią, nikt nie próbował usunąć go ze stanowiska. Pewnego dnia człowieka z gwiazdą spotkało nieszczęście: pośliznął się na końskim g... i złamał nogę. Tą smutną wiadomością chciał się podzielić z innymi mieszkańcami miasteczka zastępca szeryfa, który również nie darzył go specjalnym sentymentem. Udał się więc do saloonu i już od drzwi oznajmił:
– Stało się nieszczęście, nasz szeryf złamał nogę!
– Którą? – spytał ktoś spod baru.
– Tylną – odpowiedział stróż prawa.

Pobożne życzenia

Modlitwa biednego amerykańskiego farmera:
„Panie Boże. Mój sąsiad ma 20 000 krów, a ja tylko jedną. Spraw, żebym miał też 20 000 krów”
Modlitwa biednego polskiego rolnika:
„Panie Boże. Spraw, abym dostał kredyt w banku, to kupię sobie traktor i będę miał czym drogi blokować”

Żałobnicy

Mary Evans zmarła wkrótce po tym, jak kopnął ją koń. Na cmentarzu w pobliżu Coal City zebrała się grupka żałobników, w której zdecydowanie przeważali mężczyźni. Do młodego wdowca podszedł dziennikarz miejscowej gazety:
– Czy pańska żona, Panie świeć nad jej duszą, miała aż tylu przyjaciół? – zapytał.
– Ależ skądże. Tam stoją jej przyjaciółki. A ci kowboje przyszli, żeby wypożyczyć konia, który ją zabił.

„Ukochany” burmistrz

Kowboj po długiej włóczędze po prerii trafił do Clementville. Już przy wjeździe do miasteczka napotkał kondukt pogrzebowy. Z ciekawości zapytał jednego z żałobników, kogo chowają.
– Burmistrza – odparł zagadnięty.
– Na co umarł? – pytał dalej kowboj.
– Na szczęście, chłopie, na szczęście!

Za niskie wrota

Stary Jim kupił sobie muła. Przyprowadził go na rancho i próbował wprowadzić do niewielkiej komórki. Drzwi okazały się jednak minimalnie za niskie, a muł za nic nie chciał schylić głowy. Kowboj przyniósł więc piłę i zaczął piłować belkę nad drzwiami. Na tej żmudnej czynności zastał go sąsiad, który akurat przejeżdżał obok.
– Jim, dlaczego piłujesz tę belkę.
– Bo mój nowy muł nosi za wysoko głowę, ma za długie uszy i nie mieści się w te drzwi.
– Jim, na Boga! Przecież wystarczyło nieco podkopać próg!
– Nie żartuj. Mój muł ma za wysoko głowę a nie - za długie nogi.

Muszą przyzwyczaić się

John O’Connor, który mieszkał w starej, rozpadającej się ze starości szopie na skraju miasteczka Lomas City znany był z niechlujstwa i nietuzinkowych pomysłów. Pewnego dnia mieszkańcy ujrzeli go z wielkim workiem na plecach, w którym coś się ruszało. Znalazło się kilku ciekawskich:
– Hej John, co tam niesiesz?
– Skunksy, będę hodował skunksy na futro.
– Rozum ci od whiskey pomieszało? A gdzie będziesz je trzymał? Nie masz ani klatek, ani nawet komórki.
– Będą siedziały razem ze mną w szopie.
– Jezu Chryste, toż to straszny smród!
– Będą musiały przywyknąć.

*

Pewien nieśmiały, za to bogaty młody farmer z Dzikiego Zachodu zaprosił na rancho wybrankę serca – dziewczynę która całe życie spędziła w dużym mieście i nie specjalnie miała ochotę na dalsze życie na prowincji. Na dodatek farmer strasznie ją nudził i był taki... nieokrzesany. Chłopak oprowadzał ją przez cały dzień po obejściu, równocześnie zastanawiając się, jak dać jej do zrozumienia, że... Nagle zobaczył byka z krową w niedwuznacznej pozycji i doznał olśnienia.
– Popatrz kochanie na te zwierzęta. Co byś powiedziała gdyby tak, no wiesz...? – uśmiechnął się zmieszany.
– To na co czekasz? Myślę, że krowa nie będzie oponowała – powiedziała całkiem poważnie dziewczyna.

Definicja cudu

Pastor w małym miasteczku na Dzikim Zachodzie usiłuje wytłumaczyć dzieciom, co to jest cud:
– Wyobraźcie sobie, że kowboj chciał ujeździć dzikiego mustanga, spadł z niego i... nie miał nawet najmniejszej rany. Co to znaczy?
– Że miał szczęście – powiedział mały Sam.
– No dobrze, a gdy próbuje drugi raz, znów spada i znów jest cały?
– Że miał dużo szczęścia – krzyknął Bob.
– Masz rację. A gdy spróbował po raz trzeci i znów spadł i znów nic mu się nie stało?
– Pewnie stracił pracę – rezolutnie stwierdził Jim.

*

W miasteczku Greenstone odbywa się uroczysty pogrzeb miejscowego bogacza. W tym czasie w saloonie młody kowboj ze łzami w oczach i wyrazem bezgranicznej rozpaczy na twarzy sączy kolejną szklaneczkę burbona. Barman próbuje skłonić go do wyznań:
– Czy nieboszczyk był twoim krewnym, że tak rozpaczasz?
– Ależ skąd, wręcz przeciwnie.

Odważny Jankes

Bitwa pod Gettysburgiem trwa już kolejną godzinę. Nagle z szeregu dzielnie walczących Jankesów wybiega przerażony żołnierz i rzuca się do ucieczki. Po kilku minutach wpada wprost na jakiegoś oficera. Zdezorientowany wypręża się przed nim na baczność i drżącym głosem próbuje meldować:
– Panie poruczniku.... melduję że....
Oficer przerywa mu z wściekłością:
– Nie dość że dezerterujecie, to jeszcze nie znacie się na stopniach wojskowych. Jestem generałem!
– Oh, do diabła, to już tak daleko oddaliłem się z pola bitwy?

Wygrana

Pewien niemłody kowboj wybrał się w odwiedziny do syna w Nowym Jorku. Kiedy po kilku dniach podróży dotarł do metropolii, był zaskoczony niemal wszystkim co spotkał na swojej drodze. Zachwycały go zwłaszcza różnego rodzaju automaty do gry, które właśnie zaczęły pojawiać się w narożnych barach. Rozmienił kilka dolarów na drobne i... dość szybko wszystko stracił. Nie zrażony spróbował szczęścia następnego dnia w pobliskim barze. Tu, przy automacie do sprzedaży popularnego w Ameryce apple-pie (szarlotki) zastał go syn, zaniepokojony przedłużającą się nieobecnością starca. Obok na stoliku stało kilkanaście ciastek. Automat serwował następne. Na propozycję powrotu do domu, stary kowboj oświadczył zadowolony:
– W końcu zacząłem wygrywać! Zaczekaj, aż się odegram.
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum COUNTRYMUSIC.PL Strona Główna -> Humor Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
Appalachia Theme © 2002 Droshi's Island