WHEELS OF STEEL - 06.04. 2018 - KIELCE

Cowboykash

Krótka

relacja z…
… no właśnie, niektórzy napisaliby koncertu, wydarzenia, wieczoru. Ale nie my! Nie po tym co zobaczyliśmy i usłyszeliśmy w ostatni piątek (6-go kwietnia 2018r.) w Kielcach w klimatycznym muzycznym lokalu Chicago Organ Music Club!
Otóż było nam dane uczestniczyć w muzycznej podróży pod przewodnictwem Wheels Of Steel, któremu szlaki przecierała młoda (duchem i stażem scenicznym) ekipa blues-rockowa, Pisiont Groszy. I nie sugerujcie się nazwą!
Ta grupa warta jest znacznie więcej! Podczas ich występu zapachniało Nalepą i Claptonem, przy czym był to zapach subtelny, sugerujący słuchaczowi skąd zespół czerpie ewidentne inspiracje. Teksty własne, jak twierdził autor – „mroczne” (no może troszkę…), ale wyjęte z życia i o życiu opowiadające. Czyli wcale nie odległe od istoty muzyki country, której lubimy słuchać właśnie dlatego, że niesie przekaz. Zatem i obecność na countrowym koncercie, zespołu odmiennego stylowo, w pełni usprawiedliwiona. Pożądana nawet przez wielbicieli obu, bliskich przecież sobie, gatunków. My wysłuchaliśmy z przyjemnością i uważamy, że Pisiont Groszy powinni powalczyć o swój kawałek rynkowego tortu. Powodzenia i determinacji w walce serdecznie życzymy!
Gwiazdy wieczoru przedstawiać długo nie musimy, ale warto zaznaczyć, że po powrocie na szlak z nowym frontmanem i wokalistą „Miśkiem” Tokarskim, zespół Wheels Of Steel nabiera tempa, szlifuje formę i… ZAMIERZA WYDAĆ PŁYTĘ! I to już w tym sezonie, Przed Piknikiem Country & Folk w Mrągowie.
Po tym co usłyszeliśmy, a był to właśnie (w większości) materiał na płytę, nasza cierpliwość została wystawiona na próbę. Naprawdę ciekawie to wszystko zabrzmiało na koncercie. Tym bardziej oczekujemy zarejestrowanego w studio materiału, oczyszczonego z pub’owego gwaru, by wsłuchać się w niego w pełni. Pamiętamy pierwszy występ Wheels’ów z Miśkiem, jaki miał miejsce na majówce u Staska, w Kruszach. Jeśli utrzymają postęp, który jest olbrzymi, to niebawem zawalczą o miejsce w czołówce.
Ucieszyła nas obecność i kondycja Jerzego Dudka pozwalająca mu na pełne uczestnictwo w koncercie. Dzięki temu mieliśmy niebywałą przyjemność posłuchać, jak ze swojej pedal steel guitar, precyzyjnie wydobywał właściwe nuty, we właściwych miejscach. Trzymaliśmy wszyscy kciuki, gdy wylądował w szpitalu i trzymamy nadal, by zdrowie Jurka go nie opuszczało.
Wracając do tego kwietniowego wieczoru, oprócz solidnej porcji dobrej muzyki, mieliśmy też okazję do tego by się pośmiać, pożartować i porozmawiać z przybyłymi gośćmi i wykonawcami z obu składów. Zaskoczyła nas frekwencja. Włodarze lokalu naprędce organizowali dostawki i miejsca stojące, bo i tych brakowało.
Na koniec całego spotkania, ku naszemu zdziwieniu i miłemu zaskoczeniu, mogliśmy posłuchać jeszcze spontanicznego „jam –session”, w wykonaniu muzyków, którzy przybyli aby posłuchać dwóch, opisanych wyżej, zespołów.
Ciekawe dlaczego w Warszawie takie rzeczy się nie zdarzają … szkoda.
Jednym słowem wieczór tak udany, że jakoś zupełnie nie chciało się wyjeżdżać. Wszystko jest na zdjęciach. Popatrzcie sami!

P.S.
Na sam koniec specjalnie dla Was, dwa zdjęcia do naszej serii "Śmiejemy się z samych siebie" Smile

Zapraszamy.

/ countrymusic.pl /